piątek, 4 lipca 2014

5: "Widok przez okno" cz.2

Moja historia była już dobrze znana, po wypadku przeszłam załamanie psychiczne, moje życie straciło sens. Już nigdy nie zatańczę na turnieju tanecznym, ani nawet nie będę mogła podejść na własnych nogach do okna, a tym bardziej gdziekolwiek pójść. Leżałam tak sama, jak warzywo na szpitalnym łóżku, nie mogąc nawet wstać do toalety. To było straszne, nie chciało mi się już żyć, ale wiem jakby to załamało rodziców, gdybym popełniła samobójstwo. Tym bardziej ojciec nie wytrzymałby beze mnie. Niestety takie jest życie... Życie, które skazało mnie na kalectwo. Nawet rehabilitacja nic by nie dala, jedynie ból i złudną nadzieje. Tak  powiedzieli mi lekarze po wszystkich operacjach.
Nagle do sali weszła niska blondynka, włosy miała spięte w kucyk. Niebieskie oczy były rozbiegane po sali w której się znajdowałam.Gdy ujrzała mnie na jej twarzy zawitał szczery przyjacielski uśmiech. Najwyraźniej kogoś szukała, podeszła do mnie bliżej.
- Hej, jestem Agnieszka, szukam swojej mamy, jest przełożoną pielęgniarek, może ją widziałaś?- spytała rozglądając się jeszcze raz po sali. Kiwnęłam przecząco i otarłam łzy, które znajdowały się na policzku. -Jest wysoką blondynką w błękitnym fartuchu, zawsze uśmiechnięta.- powiedziała pokazując dokładnie dokąd ma włosy i jaki ma wzrost.
- Przykro mi, ale nie widziałam jej, może jest w pokoju pielęgniarek.-podpowiedziałam dziewczynie, choć tak naprawdę nie obchodziło mnie to. Nie obchodziło mnie tak naprawdę nic, chciałam jak najszybciej zostać sama, nie lubiłam ludzi. Patrzyli się na mnie ze współczuciem, udawali miłych, bo tak wypada.
- Trudno poczekam aż skończy prace i zadzwoni do mnie, czyli za jakąs godzinę. Mogę posiedzieć tutaj z Tobą i poczekać na mamę? -spytała wskazując na moje łóżko.
- Dlaczego chcesz tutaj siedzieć, ze mną? -prawdziwe zdziwienie malowało się na mojej twarzy.
- Dlaczego nie? Wydaje mi się że potrzebujesz towarzystwa, leżysz tutaj na sali całkiem sama, więc pewnie się strasznie nudzisz, nawet nie ma tutaj telewizora. -stwierdziła i nie czekając na moją odpowiedź usiadła poprawiając przy tym błękitną sukienkę, aby się nie pogniotła. -Jak masz na imię?
- Martyna -podniosłam się tak aby wyżej usiąść. Wpatrzona byłam w Agnieszki nogi, które były zgrabne i co najważniejsze sprawne. Sama miałam pokaleczone i za bandażowane po operacjach. Zazdrościłam jej? Na pewno, tego nie można było ukryć. Zarażała pozytywną energią, do tego stopnia że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Tak dawno się nie uśmiechałam, od razu polubiłam tą dziewczynę, jej się nie dało nie lubić.
- Czym się interesujesz? -spytała zaciekawiona.
- Kiedyś interesowałam się tańcem, ale to już nie aktualne. Interesuję się również fotografią.
- Ja też, uwielbiam robić zdjęcia, najbardziej krajobrazowe. Przepraszam że zapytam, ale dlaczego leżysz na oddziale pooperacyjny ? -w jej oczach widać było zakłopotanie.
- Miałam wypadeksamochodowy.
- Współczuję, ale są jeszcze przecież rehabilitacje, które mogą pomóc -powiedziała optymistycznie.
- Niestety nie w moim przypadku, jedynie da mi to nadzieję i ból podczas rehabilitacji. Czeka mnie wózek inwalidzki do końca życia.
Rozmawiałyśmy tak przez godzinę, zapomniałam o wszystkim co mi się przytrafiło. Śmiałyśmy się przez cały czas. Po godzinie do sali weszła mama Agnieszki i poszły razem do domu. Obiecała mi przed wyjściem, że jutro również mnie odwiedzi. Nie mogłam się doczekać. Tak minęły mi kolejne dni, na rozmowie z Agnieszką o wszystkim i o niczym. Każdego dnia dawała mi pozytywne myślenie i chęci do wstania z łóżka, była jedyną osobą która choć wiedziała że jestem kaleką, to nadal chciała ze mną rozmawiać. Wyszłam ze szpitala, ale wciąż spotykałam się z moją nową przyjaciółką, która przychodziła do mojego domu. Okazało się że mieszkamy na tym samym osiedlu. Pewnego dnia wyciągnęła mnie nawet na podwórko, mimo moich wcześniejszych oporów. Miło było znów zobaczyć naturę. Pchała mój wózek, nie przejmując się tym iż oglądają się za nami ludzie, przez co i ja zdobyłam trochę więcej odwagi. Tak minęły mi dwa lata, mimo że spotkało mnie takie nieszczęście, znalazłam przez to swoją prawdziwą przyjaciółkę, na której zawsze mogę polegać. Namówiła mnie nawet na rehabilitacje, na którą uczęszczaliśmy razem zawsze po szkole. Do szkoły nie chodzę, mam indywidualne lekcje, ale w przyszłości na pewno zapiszę się na zajęcia. Nikt by w to nie uwierzył, ale zaczęłam już chodzić na kulach. Lekarze uważają to za cud, a ja z Agnieszką za samozaparcie i ciężką prace. Dziś nie żaluje żadnego dnia i ciesze się każdą chwilą, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro...
---------------------------------------------------------------
No i doczekaliście się kolejnej części opowiadania, wiem że trochę długo czekaliście, ale mam nadzieje że mi wybaczycie i warto było czekać.
Ilość komentarzy= Chęci pisania (Zapamiętajcie! ^,^)
Ten fragment dedykuje Anonimowi, którego znam i który wciąż mnie wypytuje kiedy kolejne opowiadanie :D

~Isia

2 komentarze:

  1. anonim również pozdawia ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiałam troszkę nadrobić. Naprawdę cieszę się że zostawiłaś link na quku.org. Opowiadanie jest wciągające co najważniejsze :* Życzę miłego pisania i dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń