środa, 16 lipca 2014

6: "Pozory mylą"

-Zaraz wracam, idę się wykąpać - powiedziałam kierując się w stronę łazienki.
-Idę z Tobą - powiedział Kamil z szyderczym uśmieszkiem, złapał mnie od tyłu i mocno przytulił, co mnie mile zaskoczyło.
Kamila znałam od 5 miesięcy, bardzo się polubiliśmy i spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Po kąpieli wysuszyłam włosy, ubrałam się i umalowałam, a później poszliśmy do kina na film. Po filmie dużo spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, zjedliśmy lody włoskie, mmm... pychota. Chciał zrobić mi niespodziankę i zabrał mnie w pewne miejsce na zachód słońca, to było bardzo romantyczne. W pewnym momencie poczułam muśnięcie na mojej ręce, spojrzałam w tamtym kierunku. To był Kamil, złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Stojąc naprzeciw siebie patrzyliśmy sobie w oczy. Staliśmy tak parę minut. Zaczął się przysuwać do mnie coraz bliżej, nagle poczułam jego usta na moich. To był nasz pierwszy pocałunek, cudowne uczucie. Nigdy nie miałam podobnego. Robiło się coraz później, było ciemno i trzeba było wracać do domu. Kamil zaproponował, że mnie odprowadzi, chociaż mieszka na drugim końcu miasta. Stojąc już pod moją klatką, przytulił mnie i pocałował na pożegnanie. Otwierając klatkę obejrzałam się w kierunku Kamila i weszłam do klatki. Otwierałam skrzynkę pocztową, aby wyjąć listy, nagle poczułam jak ktoś mnie mocno złapał od tyłu. Nie zdążyłam wydać żadnego głosu, gdyż bardzo szybko ktoś zasłonił mi usta ręką. Próbowałam się wyswobodzić, gryzłam jego rękę, chcąc krzyknąć, aby sąsiedzi usłyszeli i mogli mi pomóc, lecz pojawił się drugi by mu pomóc. Ten drugi zakneblował mi usta i w ten sposób pierwszy mógł zwolnić jedną rękę. Zaczęli mnie rozbierać, ponownie starałam się wyrwać z ich rąk, lecz na darmo traciłam siły. Jeden mnie mocno trzymał, drugi kończył zdzierać ze mnie ubrania. Nagle poczułam okropny ból i zaczęły mi płynąć łzy. Myślałam, że nie wytrzymam. Jeden przygniótł mnie i w ten sposób drugi mógł się dołączyć. Poczułam jeszcze okropniejszy ból, myślałam ze rozerwą mnie od środka. Gdy w końcu skończyli, zostawili mnie i poszli, jedyne co widziałam to to, że obaj byli bardzo wysocy w kominiarkach. Zaraz po tym wydarzeniu cała obolała usiadłam na klatce i płakałam nie mogąc się uspokoić. Po ok 15 minutach młody sąsiad, którego nie znałam usłyszał mój dość głośny płacz. Podszedł do mnie i spytał co się stało. Spojrzałam na niego i przez łzy widziałam tylko zamazany obraz. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Chciał mnie przytulić, aby mnie pocieszyć. Odruchowo się odsunęłam. Wtedy on domyślił się dlaczego tak mocno płaczę i dlaczego mam rozerwane ubrania, zasłaniając się jedynie bluzką. Pomógł mi się ubrać i dał mi swoją bluzę, abym nie zmarzła.  Mimo późnej pory siedział, ze mną prawie do rana. On ciągle do mnie mówił, starał się sprawić, abym nie myślała o tym co się wydarzyło. W końcu przytuliłam się do niego i wtedy się trochę uspokoiłam. Odprowadził mnie do drzwi. Poczekał, aż wejdę do domu i usłyszawszy, że już zasunęłam się w mieszkaniu poszedł do siebie. Następnego dnia usłyszałam dzwonek do drzwi, nie spałam całą noc, myśląc o tym co się wydarzyło, niepewnie podeszłam, spojrzałam przez wizjer drzwi. Uspokoiłam się, gdy zobaczyłam, że to jest wysoki brunet o piwnych oczach. To właśnie był mój sąsiad, który pomógł mi wczoraj. Otworzyłam, długo rozmawialiśmy i w końcu namówił mnie, abym zgłosiła na policji tamtą sytuację. Obiecał, że sprawców spotka zasłużona kara. Sama nie chciałam iść, wiec Mateusz (tak właśnie miał na imię) poszedł ze mną i mnie wspierał. Policja wzięła bardzo poważnie tą sprawę i od razu zaczęli działać. Mijały kolejne dni, najchętniej bym siedziała ciągle w domu. Chłopacy próbowali wyciągać mnie na miasto, spotykałam się zarówno z Kamilem jak i z nowym sąsiadem. Kamilowi nic nie mówiłam o tej sytuacji,nie chciałam go martwić, ani denerwować, był on taki szarmancki, wręcz cudowny. Po dwóch tygodniach odebrałam telefon, ale to co usłyszałam bardzo mnie zszokowało. Dowiedziałam się, kto sprawił mi tak wielką krzywdę. Był to Kamil i jego kolega. A tak mu ufałam, a nawet może kochałam i nagle wszystko we mnie pękło. Pobiegłam do Mateusza i ten widząc mnie zapłakaną nic nie mówiąc, przytulił mnie. Wszystko mu opowiedziałam. Minął kolejny miesiąc, było już po rozprawie i sprawcy zostali skazani na 12 lat wiezienia. W tym czasie Mateusz i moja przyjaciółka ciągle mnie wspierali. Oni również się polubili. Powoli dochodzę do siebie, chodzę do psychologa, który pomaga mi wrócić do normalności, a z Mateuszem regularnie się spotykam. Spotkało mnie wielkie nieszczęście, które na pewno wpłynie na moje dalsze relacje z mężczyznami. Jedyną zaletą tego wydarzenia, było poznanie Mateusza, który był przy mnie w trudnych chwilach. Może kiedyś przekonam się do mężczyzn...


^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^
I jak się podobało? Czekam na komentarze :)
~Nula

środa, 9 lipca 2014

Promowanie blogów.

 ZAPRASZAMY DO PROMOWANIA SWOICH BLOGÓW!
Postanowiłyśmy że na naszym blogu, a dokładnie pod tym postem można zostawiać w komentarzach linki do Waszych blogów, a my je wypromujemy. Najlepiej wraz z krótkim opisem i kategorią o czym jest blog. Co jakiś czas wstawiać będę listę blogów, niektóre z nich będą oceniane przeze mnie, postaram się jak najbardziej obiektywnie je oceniać (Jeśli oczywiście chcecie z moją oceną wypromować swojego bloga. Wystarczy że zostawicie w komentarzu prośbę o ocenę).
Chciałabym aby założyło się małą grupę blogowiczów, którzy pomogą sobie wzajemnie promować nasze blogi. Co umożliwi zdobycie stałych czytelników. Zauważyłam jak ciężko jest promować blogi, które naprawdę są ciekawe, a mają mało czytelników, dlatego chce Wam pomóc. Mam nadzieję że to złączy wszystkich blogowiczów oraz czytelników, bo przecież przyjemniej się piszę kiedy komentują i czytają nasze wypociny.
*Jedynym warunkiem wypromowania Waszego bloga, jest umieszczanie w nim linku z naszym blogiem.
Blogowicze łączcie się! :D

Zapraszam również na tą stroną promującą blogi https://www.facebook.com/promocja.bloga
~Isia

piątek, 4 lipca 2014

5: "Widok przez okno" cz.2

Moja historia była już dobrze znana, po wypadku przeszłam załamanie psychiczne, moje życie straciło sens. Już nigdy nie zatańczę na turnieju tanecznym, ani nawet nie będę mogła podejść na własnych nogach do okna, a tym bardziej gdziekolwiek pójść. Leżałam tak sama, jak warzywo na szpitalnym łóżku, nie mogąc nawet wstać do toalety. To było straszne, nie chciało mi się już żyć, ale wiem jakby to załamało rodziców, gdybym popełniła samobójstwo. Tym bardziej ojciec nie wytrzymałby beze mnie. Niestety takie jest życie... Życie, które skazało mnie na kalectwo. Nawet rehabilitacja nic by nie dala, jedynie ból i złudną nadzieje. Tak  powiedzieli mi lekarze po wszystkich operacjach.
Nagle do sali weszła niska blondynka, włosy miała spięte w kucyk. Niebieskie oczy były rozbiegane po sali w której się znajdowałam.Gdy ujrzała mnie na jej twarzy zawitał szczery przyjacielski uśmiech. Najwyraźniej kogoś szukała, podeszła do mnie bliżej.
- Hej, jestem Agnieszka, szukam swojej mamy, jest przełożoną pielęgniarek, może ją widziałaś?- spytała rozglądając się jeszcze raz po sali. Kiwnęłam przecząco i otarłam łzy, które znajdowały się na policzku. -Jest wysoką blondynką w błękitnym fartuchu, zawsze uśmiechnięta.- powiedziała pokazując dokładnie dokąd ma włosy i jaki ma wzrost.
- Przykro mi, ale nie widziałam jej, może jest w pokoju pielęgniarek.-podpowiedziałam dziewczynie, choć tak naprawdę nie obchodziło mnie to. Nie obchodziło mnie tak naprawdę nic, chciałam jak najszybciej zostać sama, nie lubiłam ludzi. Patrzyli się na mnie ze współczuciem, udawali miłych, bo tak wypada.
- Trudno poczekam aż skończy prace i zadzwoni do mnie, czyli za jakąs godzinę. Mogę posiedzieć tutaj z Tobą i poczekać na mamę? -spytała wskazując na moje łóżko.
- Dlaczego chcesz tutaj siedzieć, ze mną? -prawdziwe zdziwienie malowało się na mojej twarzy.
- Dlaczego nie? Wydaje mi się że potrzebujesz towarzystwa, leżysz tutaj na sali całkiem sama, więc pewnie się strasznie nudzisz, nawet nie ma tutaj telewizora. -stwierdziła i nie czekając na moją odpowiedź usiadła poprawiając przy tym błękitną sukienkę, aby się nie pogniotła. -Jak masz na imię?
- Martyna -podniosłam się tak aby wyżej usiąść. Wpatrzona byłam w Agnieszki nogi, które były zgrabne i co najważniejsze sprawne. Sama miałam pokaleczone i za bandażowane po operacjach. Zazdrościłam jej? Na pewno, tego nie można było ukryć. Zarażała pozytywną energią, do tego stopnia że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Tak dawno się nie uśmiechałam, od razu polubiłam tą dziewczynę, jej się nie dało nie lubić.
- Czym się interesujesz? -spytała zaciekawiona.
- Kiedyś interesowałam się tańcem, ale to już nie aktualne. Interesuję się również fotografią.
- Ja też, uwielbiam robić zdjęcia, najbardziej krajobrazowe. Przepraszam że zapytam, ale dlaczego leżysz na oddziale pooperacyjny ? -w jej oczach widać było zakłopotanie.
- Miałam wypadeksamochodowy.
- Współczuję, ale są jeszcze przecież rehabilitacje, które mogą pomóc -powiedziała optymistycznie.
- Niestety nie w moim przypadku, jedynie da mi to nadzieję i ból podczas rehabilitacji. Czeka mnie wózek inwalidzki do końca życia.
Rozmawiałyśmy tak przez godzinę, zapomniałam o wszystkim co mi się przytrafiło. Śmiałyśmy się przez cały czas. Po godzinie do sali weszła mama Agnieszki i poszły razem do domu. Obiecała mi przed wyjściem, że jutro również mnie odwiedzi. Nie mogłam się doczekać. Tak minęły mi kolejne dni, na rozmowie z Agnieszką o wszystkim i o niczym. Każdego dnia dawała mi pozytywne myślenie i chęci do wstania z łóżka, była jedyną osobą która choć wiedziała że jestem kaleką, to nadal chciała ze mną rozmawiać. Wyszłam ze szpitala, ale wciąż spotykałam się z moją nową przyjaciółką, która przychodziła do mojego domu. Okazało się że mieszkamy na tym samym osiedlu. Pewnego dnia wyciągnęła mnie nawet na podwórko, mimo moich wcześniejszych oporów. Miło było znów zobaczyć naturę. Pchała mój wózek, nie przejmując się tym iż oglądają się za nami ludzie, przez co i ja zdobyłam trochę więcej odwagi. Tak minęły mi dwa lata, mimo że spotkało mnie takie nieszczęście, znalazłam przez to swoją prawdziwą przyjaciółkę, na której zawsze mogę polegać. Namówiła mnie nawet na rehabilitacje, na którą uczęszczaliśmy razem zawsze po szkole. Do szkoły nie chodzę, mam indywidualne lekcje, ale w przyszłości na pewno zapiszę się na zajęcia. Nikt by w to nie uwierzył, ale zaczęłam już chodzić na kulach. Lekarze uważają to za cud, a ja z Agnieszką za samozaparcie i ciężką prace. Dziś nie żaluje żadnego dnia i ciesze się każdą chwilą, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro...
---------------------------------------------------------------
No i doczekaliście się kolejnej części opowiadania, wiem że trochę długo czekaliście, ale mam nadzieje że mi wybaczycie i warto było czekać.
Ilość komentarzy= Chęci pisania (Zapamiętajcie! ^,^)
Ten fragment dedykuje Anonimowi, którego znam i który wciąż mnie wypytuje kiedy kolejne opowiadanie :D

~Isia

poniedziałek, 16 czerwca 2014

4: "Widok przez okno" cz.1

Siedziałam na łóżku wpatrzona w to co się dzieje za oknem. Widok był na plac zabaw, na którym bawiły się dzieci. Była tam piaskownica, gdzie trójka dzieci w wieku około trzech, może czterech lat lepiła z piasku babki. Obok piaskownicy znajdowała się zjeżdżalnia, gdzie dwójka chłopców kłóciła się za pewne o to kto zjedzie pierwszy. Naprzeciwko stała ławka, a na niej siedziały matki, które rozmawiały ze sobą. Ze łzami w oczach siedziałam tak jak zahipnotyzowana. Nagle przed placem zabaw przebiegł jakiś mężczyzna, wysportowany, pewnie trenuje, pomyślałam sobie. Z rozmyślań wyrwał mnie znany mi już głos.
-Ktoś do Ciebie-powiedziała pielęgniarka swoim melancholijnym głosem. Odwróciłam się bez entuzjazmu, wiedziałam bowiem kto przyszedł, bo niby kto inny miał mnie odwiedzić jak nie rodzina, lekarz, bądź psycholog. Do sali weszła niska, niebieskooka brunetka, ubrana w bordową spódnice do kolan i w białą podkoszulkę, a wraz z nią zielonooki mężczyzna, ubrany w czarne dżinsy i białą koszulę. Oboje uśmiechnięci od ucha, do ucha, lecz mężczyzna z widocznym żalem w oczach. Nic dziwnego pół roku temu spowodował wypadek w którym najmocniej ucierpiała jego córka, czyli ja, nie miałam mu tego za złe, ani tego że już nigdy nie będę chodzić. Skąd wiem że nigdy? Tak powiedzieli lekarze... Zabrali mi wszelką nadzieje i radość z życia. Przed wypadkiem byłam zwykłą nastolatką z marzeniami, miałam chłopaka który mnie kochał, a teraz zostawił, bo przecież jestem kaleką bez przyszłości. Kilka miesięcy temu ojciec próbował popełnić samobójstwo z żalu i winny za to co się stało. Teraz chodzi do psychologa, tak jak ja i próbuję podnieść się na nowo. Wspierać mnie ze wszelkich sił, tak jak mama próbuje.
-Witaj kochanie-powiedziała mama swoim delikatnym głosem, Przytuliła mnie i położyła na łóżko torbę pełną jedzenia i potrzebnych mi rzeczy. Tato podszedł do mnie i bez słowa mnie przytulił z lekkim uśmiechem.
-Lekarze coś mówili? Podobno niedługo wracasz do domu, cieszysz się?-spytał mama rozpakowując torbę i kładąc przeróżne owoce na szafkę obok łóżka.
-Miałam dzisiaj znów badania, tak ciesze się że wreszcie zobaczę dom i Kiki-powiedziałam bez entuzjazmu. Kiki to nasz rudowłosy kot. Można również powiedzieć że to moja jedyna przyjaciółka, która czekała na mnie z niecierpliwością, leżąc w moim łóżku i nie wychodząc z mojego pokoju. Szkoda że jej tu nie ma, było by o wiele weselej i łatwiej znosić te wszystkie badania i kroplówki. Mama wyszła zapytać lekarza prowadzącego o moje wyniki, a tato został. Usiadł na moim szpitalnym łóżku i złapał mnie za dłoń, znów przepraszał ze złami w oczach, a ja jedynie cieszyłam się że nie udało mu się popełnić samobójstwa. Wciąż męczyły mnie koszmary, znów słyszę pisk opon i potężne uderzenie. Pełno krwi i wrzask ojca...
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Czas na następne opowiadanie, mam nadzieje że Was zaciekawi.
Ciąg dalsza już wkrótce...
Ps:. Pozdrawiam samą siebie, za nowy wygląd naszego bloga, jak Wam się podoba? :D

~Isia

3: "Przypadki chodzą po drodze"

W którąś niedzielę postanowiłam wraz z przyjaciółką, że pojedziemy na plażę. Akurat w ten dzień miał być zorganizowany jakiś festyn. Wzięłam samochód od rodziców i ruszyłyśmy w drogę. W pewnym momencie nagle poczułam trzaśnięcie. Zatrzymałam się i obeszłam samochód dookoła, aby sprawdzić co się stało. No i złapałyśmy gumę, miałam koło zapasowe. Próbowałyśmy je wymienić, ale jak to kobiety miałyśmy za mało siły i nie udało nam się. Obok nas przejeżdżało wiele samochodów. Po parunastu minutach zatrzymała się czerwona honda accord. Wysiadło dwóch przystojnych wysokich brunetów. Byli tak mili i zaproponowali nam pomoc. Od razu nawiązałyśmy z nimi świetny kontakt. Chłopacy szybko poradzili sobie z wymianą koła. Okazało się ze również jadą tam gdzie my. Umówiliśmy się, że spotkamy ich na plaży. Zajechałyśmy na miejsce, rozłożyłyśmy kocyk, zostawiłyśmy rzeczy i od razu pobiegłyśmy do wody. Po parunastu minutach w wodzie poczułam, jak coś mnie pociągnęło za nogę. Bardzo się wystraszyłam, zaczęłam szybko z paniką rozglądać się. Jednak nic nie zauważyłam. Z przyjaciółką świetnie się bawiłyśmy. Znienacka poczułam czyjeś dłonie na moich oczach.
-Zgadnij kto to - usłyszałam męski głos.
-Nie mam pojęcia - odparłam zdziwiona.
Okazało się, że to był Kacper, jeden z chłopaków którzy nam pomogli. Na jego widok ucieszyłam się. Obejrzałam się dookoła siebie i zobaczyłam, że Agnieszka rozmawia z Mikołajem, kolegą Kacpra. Widziałam, że również świetnie się bawią. Poszliśmy posiedzieć na kocyku. Byliśmy tak zajęci rozmową, że nawet nie zauważyliśmy, że obok nas pojawili się Aga z Mikołajem. W czwórkę zaczęliśmy grać w siatkówkę plażową. Bawiliśmy się świetnie, ale niestety było już późno, więc trzeba było już wracać do domu. Wymieniliśmy się numerami. Obie z niecierpliwością czekałyśmy na telefon od "naszych" przystojniaków. W końcu się doczekałyśmy i umówiliśmy się na podwójną randkę. Mam nadzieje, że coś z tego wyjdzie. A jak dobrze pójdzie to pod koniec wakacji wyjedziemy w czwórkę na parę dni do Augustowa. Będzie super, jeśli wszystko potoczy się po naszej myśli.
^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^
Mam nadzieje, że Wam się podobało :)
~Nula

środa, 11 czerwca 2014

2: "Droga przez las"

Wracałam od koleżanki zawsze tą samą drogą, ale czasem wybierałam skrót przez mały lasek, w którym dróżka prowadziła prosto do mojego domu. Tym razem również wybrałam ten skrót. Było już późno, zasiedziałam się nad projektem, który robiłam wraz z Paulina. Chciałam jak najszybciej trafić do ciepłego łóżka, po tak ciężkim dniu, każdemu należy się odpoczynek. Weszłam do lasu rozglądając się naokoło, nie chciałam teraz napotkać żadnego żula, a tym bardziej gwałciciela, który od paru dni grasuję w moim mieście. Podobno zastrasza swoje ofiary, a policja nadal go nie znalazła. Nie bałam się tych po gruszek w telewizyjnych wiadomościach, by nie wychodzić wieczorami z domu. Szłam powoli, nie zbaczając ze ścieżki, kiedy nagle usłyszałam trzaśnięcie gałęzi, odwróciłam się szybko w stronę odgłosu. Było tak ciemno, że drogę musiałam oświetlać wyświetlaczem komórki. Światło skierowałam w ciemność, lecz nic nie zobaczyłam. Moje serce przyśpieszyło na moment, by potem znów bić w swoim tempie, to przecież nie możliwe, by ktoś mnie napadł kilkanaście metrów od domu...
-Halooo... jest tu ktoś?- spytałam, choć nie oczekiwałam odpowiedzi. Nie zatrzymywałam się, no bo niby czemu? Ciężko było mnie przestraszyć, więc nie zamierzałam również przyśpieszać kroku, po prostu poruszałam się w tym samym tempie jak wcześniej, odwracając się co kilka kroków, na wszelki wypadek. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię i pociągnął do tyłu. Aaaaaaaa!!! Z mojego gardła wydał się przeraźliwy wrzask, który szybko ustał przez dłoń napastnika, która spoczęła no mojej twarzy. O nie! Nie ze mną te numery- pomyślałam. Ani mi się śni, że ułatwię komukolwiek złapanie mnie. Zaczęłam gryźć, kopać, szarpać się, drapać, krzyczeć. Wszystko na raz, by tylko wyrwać się z uścisku faceta, który próbował mnie unieruchomić. Skąd wiedziałam, że to jest mężczyzna? Jego perfumy, oraz siła zdradziły mi płeć napastnika. Przez chwilę zamarłam, kiedy zdałam sobie sprawę, iż znam ten intensywny zapach. To nie możliwe!!!-wykrzyczałam w swoim myślach. Mój zastój w walce, o to by nie zostać zgwałcona, zdezorientował mężczyznę i na sekundę rozluźnił uścisk. Ten krótki moment wystarczył bym skorzystała z okazji, by uciec. Wyswobodziłam się i zaczęłam biec w stronę domu. Nie odwracałam się, a łzy leciały jak dwa małe wodospady. Mężczyzna na szczęście mnie nie gonił, więc zaczęłam oddychać miarowo, aby się choć trochę uspokoić. Choć nadal byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Dobiegłam wreszcie do drzwi mojego domu. Wpadłam jak oszalała trzaskając drzwiami i zamykając je na klucz, jakbym bała się że gwałciciel może wejść za mną, na szczęście wiedziałam że rodzina jest w domu. Choć tak bardzo chciałam im wszystko opowiedzieć, coś zablokowało mi tą chęć. To nie był strach przed tym mężczyzną z lasu, a może jednak był, sama nie wiedziałam co teraz czuje. Wiedziałam że muszę się opanować. Kiedy podeszła do mnie mama z bratem przywołani przez trzask drzwi, wytarłam pośpiesznie łzy i poczułam pieczenie dłoni, którą skaleczyłam gdy upadłam podczas biegu.
-Kochanie co się stało? -spytała wystraszona mama.
-Nic... Nic... Poślizgnęłam się i skaleczyłam w rękę. Jest tata w domu? -skłamałam na poczekaniu, choć patrząc na to z innej strony, na prawdę upadłam i skaleczyłam się, pomijając przyczynę upadku.
-Łamaga- odezwał się mój starszy brat Tomek, naśmiewając się przy tym -pójdę po apteczkę-powiedział i wrócił do kuchni.
-Taty jeszcze nie ma, musiał zostać dłużej w pracy, powinien zaraz wrócić. -powiedziała już bardziej spokojnie, biorąc moją rękę i oglądając ranę. -Trzeba to koniecznie przemyć
Nie miałam teraz głowy na myślenie o ranie, wciąż przeżywałam to co się stało w lesie. Zapach tego faceta nie dawał mi spokoju, weszłam po schodach do mojego pokoju, a potem do łazienki. W lustrze zobaczyłam przestraszoną dziewczynę, z posklejanymi rzęsami i tuszem na policzkach. Odkręciłam kran z zimną wodą i wsadziłam rękę pod strumień wody, potem przemyłam twarz. Złagodziło to przez chwilę ból i pozwoliło mi racjonalnie myśleć. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Przyszedł brat z apteczką, bez słowa opatrzył mi ranę i owinął bandażem moją dłoń. Spojrzał mi w oczy, tak jak to robi mama, gdy chce się dowiedzieć co przeskrobałam.
-A teraz powiedz mi co tak na prawdę się stało -powiedział Tomek, przerywając tym krępującą ciszę. Znał mnie lepiej niż kto inny i wiedział kiedy coś jest nie tak. Chciałam mu wszystko wyjaśnić, ale chciałam pierw coś sprawdzić. Spuściłam jedynie głowę w dół, nie patrząc mu w oczy. Nie zauważyłam nawet że wychodząc z domu zostawiłam włączony telewizor. Dopiero teraz zwróciłam na to uwagę, kiedy właśnie szło w wiadomościach o tym gwałcicielu. Prezenter podawał rysopis poszukiwanego. "Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, w kominiarce, ubrany na czarno. Poszukiwany przez policję w całym mieście, zgwałcił już cztery nastolatki w przeciągu miesiąca. Jeżeli ktokolwiek wie coś o poszukiwanym, jest proszony o kontakt telefoniczny pod numerem... " Mój wzrok był utkwiony w prostokątnym ekranie, wzięłam pośpiesznie pilot, który leżał obok mnie i wyłączyłam telewizor. Czułam wzrok mojego brata na sobie.
- To nie było poślizgnięcie, prawda? Uciekałaś od niego...-wskazał na wyłączony telewizor. Kiwnęłam lekko łbem, wciąż nie patrząc na Tomka. -Jak go dorwę, to go zabiję!!! Nic Ci nie zrobił?- spytał zatroskany, a ja tylko kiwnęłam przecząco głową. Przytulił mnie mocno i od razu poczułam się bezpieczniej.
-Nie powiesz rodzicom? Proszę...
-Nie, ale obiecaj mi że sama to zrobisz. Następnym razem gdy będziesz wracać tak późno, to zadzwoń do mnie, a na pewno po Ciebie przyjadę, nie wracaj sama o takiej porze. -powiedział i zaczął wkładać do apteczki wszystkie rzeczy które wyjął by mnie opatrzyć. Usłyszeliśmy wołanie mamy na kolacje. Uspokoiłam się już trochę, ale czekałam na powrót ojca, jak na szpilkach. Tomek zszedł na dół, a ja zdjęłam kurtkę i poszłam za bratem. Schodząc ze schodów zauważyłam na wieszaku kurtkę taty. Weszłam niepewnym krokiem do kuchni, tato wyjmował właśnie coś z lodówki. Było to mleko, które postawił na stole, by podejść do mnie i na przywitanie mnie przytulić.
-Cześć mała, słyszałem że się skaleczyłaś, biedactwo, do wesela się zagoi.- powiedział tuląc mnie do swojej dobrze zbudowanej sylwetki. Nagle cała zesztywniałam. Wszystko zaczęło mi się w głowie układać. Miałam teraz całkowitą pewność. Do moich oczu napłynęły łzy, nigdy nie płakałam tak często jak dziś.
-O Boże...-powiedziałam cofając się. To był on!!! Mój własny ojciec był gwałcicielem!!! Wszystko jasne, tylko on miał takie perfumy, kupione w Stanach Zjednoczonych, niepowtarzalne. Wrócił właśnie półtora miesiąca temu, z Londynu, gdzie dostał zlecenie z pracy. Miesiąc temu zaczęły się gwałty. To jakiś horror, dlaczego to się przytrafiło mi? Co ja teraz mam zrobić?...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Kolejne opowiadanie, tym razem moje, mam nadzieję że się Wam spodoba. Miłego czytania. Zapraszam do komentowania.

 ~Isia

wtorek, 10 czerwca 2014

1: "Wspomnienie"

Pewnego dnia pojechałam z siostrą cioteczną na imprezę. Na początku było drętwo, lecz później impreza się rozkręciła. Zaczęłyśmy tańczyć, podeszło do nas kilku chłopaków i tańczyliśmy w kółeczku. Po kilku piosenkach stwierdziłyśmy, że są nudni, wiec poszłyśmy bardziej w środek sali. Jak to na każdej imprezie podczas tańca się zmęczyłyśmy i poszłyśmy do barku odpocząć przy piwie. Ledwo skończyłyśmy pić bo było wyjątkowo gorzkie, chociaż nie jesteśmy smakoszkami. Troszkę poplotkowałyśmy, się powygłupiałyśmy i poszłyśmy dalej w tany. Tańczyłyśmy i blisko nas byli chłopacy, ja uśmiechnęłam się do nich. Jeden z nich przybliżył się, złapał mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć. Był on wysokim brunetem, oczy miał ciemne (dokładnie nie wiem jakie, bo było za ciemno, aby to stwierdzić) miał czarujący uśmiech (o którym zresztą później myślałam). Miał na sobie czarna koszule. Podczas tańca, kilka razy zgiął mnie "w pół" (myślałam, że się połamię, hehe). Zaskoczył mnie paroma podobnymi sytuacjami. Najbardziej się zdziwiłam, jak podczas któregoś wygięcia do tyłu nagle poczułam, że nie stoję na ziemi. Dwa razy w ten sposób mnie podniósł. Niestety po parunastu tańcach się "rozstaliśmy" robiąc sobie przerwę w tańcu. Po powrocie na sale już go niestety nie widziałam, bo musiałam wracać, nawet nie poznałam jego imienia. Zajechałam do domu, przebrałam się, położyłam się do łóżka, myśląc o nim i o wspaniałym tańcu z nim. Bardzo chciałam go spotkać ponownie. W następną sobotę znów pojechałyśmy i miałam wielkie szczęście. Odnalazł mnie w tłumie i znów tańczyliśmy. Po paru piosenkach wyszliśmy na zewnątrz, aby odpocząć i móc spokojnie porozmawiać. Miał na imię Marcin, okazało się, że wiele nas łączy. Nie mogliśmy się wygadać a czas tak szybko mijał, że nawet nie zauważyliśmy, że już impreza się kończy. Trzeba było więc wracać do domu. W końcu poprosił mnie o numer i z radością mu go podałam. Obiecał ze zadzwoni. Z niecierpliwością czekałam na telefon od niego. Na reszcie doczekałam się, następnego dnia nieznany numer zadzwonił do mnie, miałam nadzieje, że to on i się nie myliłam. Znów rozmawialiśmy cały wieczór, umówiliśmy się na następne spotkanie. Już nie mogę się doczekać spotkania, ciekawe co z tego wyjdzie...
^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^
To moje pierwsze opowiadanie. Czekam na opinie :)) przyjmę każdą krytykę xD
~Nula